strona 1 z 2
Działkowcy, którzy mimo wszystko decydują się na stosowanie chemicznych środków ochrony roślin, zawsze powinni pamiętać, że zastosowanie któregokolwiek z syntetycznych preparatów, niesie zagrożenie zarówno dla stosującego zabieg, jak i osób i zwierząt przebywających na działce oraz... sąsiadów, którzy tak samo jak stosujący „chemię”, mają prawo do wypoczynku i mogą mieć stuszne pretensje do właściciela opryskiwacza, gdy zapach pestycydu (a tym samym sam preparat) zostanie „zwiany” na ich działkę. Pamiętajmy, że żaden preparat nie jest obojętny dla człowieka, ponieważ zarówno syntetyczny insektycyd jak i fungicyd, a także niektóre wyciągi roślinne, wprowadzane są na rośliny w ilościach, które nigdy w naturze nie występują, a twierdzenia, że środek i tak się rozłoży (w większości przypadków prawdziwe) dotyczą okresu od kilku dni do kilku tygodni od przeprowadzenia zabiegu i nie uwzględniają faktu pozostawania w roślinach i w glebie różnych dodatkowych, a dla środowiska zbędnych, produktów rozkładu tych środków.
Poza tym, to że środek chemiczny jest „bezpieczny” dla człowieka, wcale nie oznacza, że jest on nieszkodliwy dla organizmów pożytecznych, pszczół, dżdżownic, ptaków zjadających owady, motyli odwiedzających kwiaty czy ryb oraz innych wodnych organizmów pływających w oczku wodnym. Pamiętać także należy, że niezależnie od naszych starań, część wypryskiwanego środka i tak pokryje rośliny, na których ochronie nam nie zależy.
Tak więc przysięga Hipokratesa: primum non nocere (przede wszystkim nie szkodzić) pasuje jak ulał do sytuacji z działkowego ogrodu. Jestem pewien, że większość osób biorących do ręki opryskiwacz myśli tylko o jednym: jak pozbyć się wroga i w jaki sposób zachować dla siebie jak najwięcej jabłek czy korzeni marchwi. Ten pęd przysłania działkowcom obraz harmonii na działce, którą niszczą zabiegi chemiczne.
strona 1 z 2
<<< - 1 2 - >>>