Projekt ustawy PiS przewiduje niezwykle hojne, wręcz utopijne, bonifikaty pomniejszające cenę za wykup działki. Każdy rok użytkowania działki ma oznaczać 10% upust, natomiast emeryci, renciści lub wdowy (wdowcy) mają mieć 99% obniżkę (?!) - i to niezależnie od okresu użytkowania działki. Czeka nas więc szturm tych grup na działki w dużych miastach. Zapewne też drastycznie wzrośnie liczba osób niezdolnych do pracy ubiegających się o renty w ZUS - tym samym jeszcze bardziej zdystansujemy inne kraje co do największej liczby rencistów w społeczeństwie. Bonifikaty są więc czystą iluzją przedwyborczą, zwłaszcza że spowodowałyby istne spustoszenie w budżetach i majątkach gmin, czyli aktualnych właścicielach gruntów zajętych przez ogrody działkowe. Trudno przypuszczać, aby gminy oddawały za bezcen swoje tereny, czyli majątek publiczny, pod gigantyczną spekulację. Zapewne upomną się chociaż o rekompensatę z budżetu Państwa, co oznaczałoby, że każdy podatnik musiałby się złożyć na prezent dla bliżej nieokreślonej grupy, która przejęłaby mienie publiczne na własne potrzeby. Można zatem z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że żaden działkowiec nie skorzysta z bonifikat, bo najzwyczajniej nikt się na takie rozwiązanie nie zgodzi. Łudzenie więc obecnych emerytów i rencistów własnością drogocennej ziemi za bezcen jest zagraniem niezwykle zwodniczym i cynicznym, nawet jak na standardy naszej klasy politycznej. Właściwie tyle można byłoby poświęcić temu zagadnieniu. Gdyby jednak podejść do kwestii bonifikat jak do rozwiązania poważnego i realnego, to powstają niemniejsze wątpliwości, które stawiają to „dobrodziejstwo” pod znakiem zapytania. Pojawiają się zwłaszcza kwestie praktyczne, np. jak działkowiec ma wykazać okres użytkowania przez niego działki wpływający na wysokość bonifikaty. Wszak PZD i wszelkie jego organy (w tym ogrodowe) zostaną zlikwidowane i one na pewno niczego już nie poświadczą. Czyli działkowiec zmuszony zostanie zbierać rozmaite papiery dowodzące, że rzeczywiście użytkował działkę przez dany okres czasu. Spora grupa zapewne zechce skorzystać z pomocy świadków. Ale czy gminy będą ulgowo traktować działkowców i przyjmą takie dowody, czy też raczej wykorzystają tę sposobność do negowania ich uprawnień i nakładania obowiązku uiszczenia pełnej ceny za wykup działki? Pytanie wydaje się retoryczne, bo to same gminy mają decydować, czy oddać swoją własność za bezcen. Co zatem działkowcy zrobią, gdy gmina odmówi im prawa do skorzystania z bonifikat? Zapewne wielu z nich zaczynie się sądzić, a reszta zrezygnuje z beznadziejnej i długotrwałej walki prawnej. Pojawiają się też inne wnioski. Otóż regulacje dotyczące bonifikat istotnie naruszają również konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Mamy tu bowiem uprzywilejowanie jednej grupy (np. wspomnianych już rencistów) nad innymi (np. bezrobotnymi). Czemu PiS faworyzuje jednych, a innych dyskryminuje? Czy społecznie i moralnie uzasadnione jest, aby czterdziestokilkuletni emeryt mundurowy o wysokim uposażeniu otrzymał działkę za 1% jej wartości, natomiast nabywająca właśnie działkę wielodzietna rodzina o niskich dochodach musiała za nią płacić pełną cenę? Ponadto w skali roku następuje wymiana ok. 5% użytkowników działek (czyli ok. 50.000 osób i rodzin). Te osoby nie skorzystają z upustów tylko dlatego, że nie przewidziały kilka lat wcześniej, że będą mogły nabyć swoją działkę za bezcen. Takie skutki pomysłów PiS zrodzą zasadne poczucie krzywdy i frustracji, które mogą doprowadzić do poważnych konfliktów społecznych. Nie będą też służyć integralności działkowców i możliwości późniejszego prowadzenia ogrodów. W tym również aspekcie bonifikaty są niesprawiedliwe, żeby nie powiedzieć - groźne. Co więcej, upusty nie obejmą działkowców, którzy przejmą działki po żyjących bliskich, bo tylko przejęcie działki po zmarłej osobie bliskiej uprawniać ma do zaliczenia sobie okresu użytkowania przez nią działki, od którego zależeć ma wysokość upustu. Projekt PiS wprowadza więc preferencje dla osób będących następcami zmarłego działkowca, ale już osoba przejmująca obecnie działkę np. po schorowanym lub wiekowym rodzicu lub dziadku będzie musiała zapłacić pełną cenę rynkową, nawet jeżeli wcześniej przez wiele lat pomagała działkowcowi w uprawie działki. Trudno tu się doszukać jakiegokolwiek sensu lub wrażliwości społecznej. Na zakończenie warto jeszcze zaznaczyć, że przysługująca działkowcowi bonifikata nie gwarantuje uwłaszczenia, szczególnie w dużych miastach, gdzie znajduje się największa liczba ogrodów. Jeżeli bowiem wartość działki osiągać może cenę 3-4 min złotych, to np. 50% upust niczego nie da. Skąd przeciętny działkowiec weźmie blisko 2 miliony zł? Zaciągnie kredyt w czasach kryzysu? Powyższe wnioski świadczą tylko o zupełnym oderwaniu autorów projektu od rzeczywistości, w której przyszło im żyć.
|